wtorek, 27 października 2015

To chyba koniec...

Wiele się u mnie pozmieniało. Sandrulinka przestaje mieć dla mnie sens. Mam sporo obowiązków na studiach i poza nimi - tworzę duże opowiadanie o studentach w Lublinie, piszę do dwóch gazet studenckich i chcę też mieć czas dla znajomych. Blog personalny już mnie nie bawi...

Wszystkich zainteresowanych zapraszam na mojego bloga "Mieszkać w Mieście Inspiracji". To tam mnie teraz znajdziecie. Poza tym na bieżąco piszę na portalu "Coś Nowego". Nie zrezygnuję z pisania na pewno, ale ten blog już nie daje mi takiej radości jak kiedyś.


Jeśli jest ktoś, kto tu zaglądał, niech wpada na zainspirowani-lublinem.blogspot.com
Buziaki :* :*

sobota, 5 września 2015

Ulubieńcy sierpnia

Jak już wcześniej pisałam, podpatrzyłam to na innych blogach. Dziewczyny kupują nowe kosmetyki i potem pod hasłem "Ulubieńcy miesiąca" oceniają je. Postanowiłam spróbować, nie wiem, co z tego będzie ;)

Peeling myjący Natura o zapachu kiwi
Na zdjęciu jest pusta butelka, jak widać. :D Peeling jest świetny! Co prawda to mój pierwszy kosmetyk tego typu, ale jestem bardzo zadowolona. Zapach wybrałam z tego względu, że nigdy takiego nie miałam. Dzisiaj kupiłam sobie o zapachu gruszki, ciekawe czy mi się nie znudzi. Plusem jest też to, że peeling jest myjący i śmiało można zastąpić nim mydło czy żel, ale używa się go 2-3 razy w tygodniu. Kosztuje 3,99 w Biedronce, a starcza na około półtora miesiąca.
Perfumy L'OR DE SAY No.1
Nie chcę zapeszać, ale chyba znalazłam swój zapach! Każdy powinien mieć swoje perfumy, których się trzyma - gdzieś tak przeczytałam. :D Nie oszukujmy się, zapach może być znakiem rozpoznawczym człowieka. Te kupiłam w Orsay'u. L'OR DE SAY No.1 to "figlarne połączenie owoców i lekkości z nutą paczuli, wanilii i piżma" (opis ze strony sklepu). Są trwałe, pięknie pachną, tylko trochę za dużo leci przy pryskaniu. Ale jak na razie je uwielbiam! Cena regularna to 59.99 ( z tego co pamiętam), ale ja kupiłam za dychę, bo ciocia akurat kupowała spodnie i wydaje mi się, że jeżeli się zrobi zakupy za ileś tam złotych, to perfumy są tańsze.

Pomadka BeBeauty
Piękna, matowa pomadka o trwałym kolorze (niestety nie jestem w stanie napisać jakim). Kupiłam ją w Biedronce, szczerze mówiąc nie pamiętam za ile, ale na pewno za mniej niż 8 zł.

Masło do ciała Perfecta o zapachu Piña colady
Cudowne masło do ciała o nieziemskim zapachu Piña colady. Używam je około dwóch tygodni, szybko się wchłania, nie zostawia tłustych plam i długo pachnie. Na opakowaniu jest napisane, że jest antycellulitowy, osobiście temu nie ufam, jak z resztą innym kosmetykom tego typu. Masło kupiłam w Netto za 14.99, ale dostępne jest w każdej drogerii i nie raz w supermarketach w promocyjnych cenach.

Pierwszy wpis o kosmetykach zaliczony :) Jak Wam się podobał? Może ktoś już używał któryś z powyższych kosmetyków i chce się podzielić opinią? Albo macie sugestie co jeszcze powinnam o nich pisać? Czekam na komentarze! :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

5 wspaniałych: Teledyski

Teledyski otaczają nas wszędzie. Jest coraz więcej stacji muzycznych, wideoklipy można oglądać 24h na dobę. Zazwyczaj jest tak, że twórczość jakiegoś artysty znamy tylko z teledysków, nie przesłuchujemy całych płyt (co jest błędem, ale o tym kiedy indziej).
Współcześnie utarł się schemat półnagich tyłków na plaży, bądź przy basenie, tzw. slow motion, albo wożenie się wypasioną furą w towarzystwie długonogiej laski. To mnie najbardziej wkurza, dlatego o tym napisałam. Wybrałam swoich pięć ulubieńców, które według mnie coś sobą reprezentują, a swój wybór oczywiście uzasadnię. Nie wybieram ich na podstawie większej bądź mniejszej sympatii do wykonawców utworów, bo nie o to chodzi. Nie znajdziecie tu np. 5SOS, bo ich teledyski mnie tak nie zachwycają, a przecież ich muzykę kocham. Chodzi o przekaz. O to, co widzę, a nie słyszę.

1. Taylor Swift - Style


Ta piosenka na pewno nie raz się jeszcze ukaże w moich "topkach". Dla mnie to jest mistrzostwo świata! Teledysk jest subtelny, opowiada piękną historię, ma fantastyczne efekty specjalne i pięknych aktorów. ;) Tay jest w nim taka naturalna, nie ma zbędnych ozdób, przesadzonych fryzur czy czegokolwiek innego. Bajka ^^

2. Miley Cyrus - When I Look At You


Poza tym, że sam film jest z jednym z moich ulubionych, piosenka jest cudowna, a teledysk zawiera sceny z filmu, jak i specjalnie dograne materiały z udziałem obu głównych aktorów. I to mi się bardzo podoba! Żadnych kombinacji, tworzenia nowych historii itp. A Miley? Jeszcze taka normalna, naturalna, urocza wręcz.

3. One Direction - Little Things


Nie dość, że najpiękniejsza ich piosenka, to jeszcze ten teledysk! Może to nic wielkiego - grupka chłopaków siedzi w studiu i śpiewają, banał. Ale ten czarno-biały efekt, uśmiechy chłopaków, te iskierki w oczach... Od razu mówię, kto, kto ich nie uwielbia, tylko toleruje, nie zrozumie tego. ;) I to nie jest nic złego. Ja natomiast uwielbiam wpatrywać się w ich oczy, bo tylko tu mam taką możliwość. :)

4. The Wanted - Chasing The Sun


Jeśli dobrze pamiętam, od tego teledysku zaczęłam ich słuchać. Zaciekawił mnie, bo jest klimatyczny, mroczny, tajemniczy. Jak najbardziej pasuje do piosenki! I chłopaki nie są wystylizowani z przesadą, tylko na luzie, normalnie.

5. Martin Garrix - Forbidden Voices


Raz, że uwielbiam Garrixa, a ten teledysk pokazuje go prawdziwego, nie jakąś rolę tylko urywki z koncertów, z podróży itp. Również jest taki naturalny, nie wyreżyserowany.

Jak Wam się podoba moja piątka? Zgadzacie się z moim wyborem? A może wybierzcie (i koniecznie się podzielcie ze mną!) swoją "topką" ulubionych teledysków. Chętnie poznam jakieś inne ciekawe pomysły. ;) Piszcie w komentarzach, a tymczasem ja pójdę spać. ;)

Dobranoc! :*

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

5 wspaniałych: Wakacyjne piosenki

Bardzo Was zaniedbałam! Przepraszam za to. Męcząca praca, przez którą wieczorem nie miałam siły na nic powinna być dobrym wytłumaczeniem. Skończyło to się tak, że wróciłam dwa tygodnie wcześniej do domu. Dam Wam radę na przyszłość: jeżeli wybieracie się do pracy do innego miasta, znajdźcie osobę, która pracowała tam wcześniej. W dobie telefonów komórkowych i internetu nie jest to trudne, a jeżeli szef nie ma nic do ukrycia, to ułatwi Wam kontakt. Naprawdę lepiej wiedzieć wcześniej, co Was może czekać.
Jednak pobyt w Szklarskiej Porębie wspominam bardzo dobrze. Przede wszystkim poznałam wspaniałych ludzi, z którymi cały czas będę miała kontakt. Poza tym zwiedziłam piękne miejsca, odkryłam nowe pasjonujące zajęcie - chodzenie po górach. Zdobyłam dwa szczyty! (O tym drugim napiszę na dniach, bo Irenka zasługuje, żeby o niej jeszcze wspomnieć :) ). Zaczęłam ćwiczyć i schudłam 5 kg. Bardzo polubiłam góry i myślę, że nie raz jeszcze wrócę do Szklarskiej.

A teraz nowy cykl, który ostatnio mi wpadł do głowy: 5 wspaniałych. Zacznę od piosenek wakacyjnych, mam w planach jeszcze książki, teledyski, piosenki, aktorów, filmy, wszystko! :D Chcę jeszcze wprowadzić "Ulubieńców miesiąca", których podpatrzyłam na innych blogach. A chodzi o kosmetyki.
W przygotowaniu mam listę 50 rzeczy, które kocham. To tyle planów na najbliższy czas. ;) Chcę, żebyście wiedzieli, że pamiętam o blogu i wiem, że powinnam częściej pisać, ale nie zawsze mam kiedy, bo jak już chcę napisać, to ma to być porządnie, a nie "na odwal się".
Dobrze, przechodzę do tematu.

Minęła dopiero/już połowa moich wakacji, stąd pomyślałam o wakacyjnych piosenkach z przeszłości. Tegoroczne będą w październiku ;)

1. One Direction - Best song ever
Po pierwsze: to były moje pierwsze wakacje z ulubionym zespołem. Zaczęłam ich słuchać w marcu 2013 roku. Zaczęło się od "One way or another (teenage kicks). A w wakacje było "Best song ever". Niezmiennie moja ulubiona piosenka zespołu, od ponad roku mój dzwonek w telefonie.
Po drugie: Byłam wtedy na wakacjach w Owczarkach i Kwidzynie i były moje najlepsze wakacje w życiu. Na teledysk czekałam niecierpliwie, a gdy już się pojawił, oglądałam go w środku nocy, pod kołdrą i ze słuchawkami, żeby nie obudzić dziadka. :D Potem wypatrywałam go każdego dnia w telewizji z moją siostrą Angeliką. Oglądałyśmy bez przerwy Eskę.tv i było tylko: "Kiedy będzie <<Best song ever>>?!". Gdy już było - telewizor na pełen regulator i taniec. :D
Do tej pory z Angeliką wspominamy tą piosenkę z sentymentem. Dlatego jest to numer 1. Ever!

2. Remady & Manu-L - Holidays
Absolutny hit moich zeszłorocznych wakacji, które trwały aż 5 miesięcy! :D Fakt, przez większość czasu pracowałam, ale wolałam to, niż mękę na sprawdzianach (to było wtedy :P).

3. Video - Idę na plażę
Jak jeździłam z rodziną nad morze obowiązkowo musiałam mieć tą piosenkę na dzwonek! Teraz, gdy jej słucham, przypominają mi się te wakacje i do końca życia, będę z tą piosenką na ustach wchodzić na piasek.
4. The Pussycat Dolls feat. A.R. Rahman - Jai Ho
To wspomnienie jeszcze wcześniejsze. Również czekałam na nią w telewizji, wtedy już sama. Czekałam i uczyłam się układu tanecznego. Za każdym razem czegoś nowego, aż w końcu go opanowałam! Co prawda już nie bardzo pamiętam, ale gdybym trochę poćwiczyła... Kto wie? ;)

5. Hannah Montana - Hoedown Throwdown
Tak, do pewnego momentu moim najważniejszym postanowieniem na wakacje było nauczenie się jakiegoś układu tanecznego. ;) Tak, lubiłam i nadal lubię film o Hance. Serialu nie oglądałam, nie miałam ani jednej rzeczy z rozhahaną blondynką, ale ten film ma w sobie naprawdę potencjał.
Nie pamiętam, w którym roku ta piosenka była "na tapecie", ale do tej pory wspominam ją z uśmiechem. I moje próby nauczenia się tak pozornie łatwego układu. ;)

Na dzisiaj to tyle. W następnym "odcinku": 5 najlepszych filmów. :) 
Pa :*

czwartek, 23 lipca 2015

Pocztówki

Mój tata miał ich całe pudełko. Teraz ja chcę zebrać swoją kolekcję. Wysyłane z różnych miejsc od znajomych wywołują uśmiech na twarzy i pokazują, że ktoś pamięta :) Ja w te wakacje wysłałam ich już 20, a jeszcze parę mam do wysłania! Jeżeli ktoś by się chciał wymienić pocztówkami to śmiało można do mnie pisać, ja bardzo chętnie :D Mogłabym się zarejestrować na postcrossing.com, ale jakoś wolałabym, żebym wiedziała od kogo mam te kartki :P

Wysyłajcie znajomym kartki. To naprawdę miłe uczucie znaleźć taki skarb w skrzynce i przeczytać kilka miłych słów :) To lepsze niż sms, pozdrowienia na tablicy na fejsie czy nawet mms. Uwierzcie ;)



P.S. To jest 50-ty wpis na tym blogu :D Dobranoc ^^

poniedziałek, 20 lipca 2015

Granice stawiamy sobie sami

Nie pisałam dwa tygodnie, bo i nie miałam co i trochę też kiedy. Po Wodospadzie Kamieńczyka poszłam nad Wodospad Szklarki, ale nie dotarłam, bo trzeba było wejść do Narodowego Parku Karkonoskiego, a ja nie wzięłam portfela (geniusz). Dlatego zostałam nad strumieniem i czytałam książkę ;)

Dzisiaj natomiast wybrałam się w góry. Dawno nie szłam gdzieś daleko, przez pracę, bo rano nie ma jak, a jak kończę ok. 20.30, no to co najwyżej mogę się przejść wkoło osiedla.

Wiecie, myślę, że chodząc po górach może sobie człowiek wiele rzeczy uświadomić. Przecież wspinaczka na górski szczyt jest jak droga do wyznaczonych sobie celów. Droga jest pod górę cały czas, ale czasem jest bardziej stromo, czasem mniej, zdarzają się odcinki po prostej i wyłożone kamieniami, którymi nie da się przejść tak łatwo i przyjemnie. Możemy iść sami, ale przyda nam się ktoś, kto zna drogę i nas oprowadzi. Ja spotkałam Irenkę i Janka - mamę i synka, którzy są ze Szklarskiej i tak jak ja poszli złą drogą (już nie w przenośni ;)) i poszliśmy dalej razem.

Jest ciężko, czasem się nie chce. Ale myśli się o tym szczycie, o celu, który jest coraz bliżej.

Nie planowałam się zapuszczać na Szrenicę. Moim celem był Łabski Szczyt. Gdybym była sama pewnie był zjadła w schronisku i zeszła tą samą drogą. Jednak z pomocą moich nowych znajomych zaszłam jeszcze dalej. I czyż nie jest tak w życiu? Gdy mamy osobę, która nas wspiera, możemy zajść dalej, niż nam się wydaje. Bo granice stawiamy sobie sami

I potem ta satysfakcja. Osiągnęłam to, co chciałam, a nawet więcej. Zobaczyłam widoki, których żadne zdjęcia nie oddadzą, chociaż próbowałam ;)

Do mojej listy postanowień życiowych dodaję zdobyć 5 szczytów górskich. No, jeden już zaliczyłam ;) Dodatkowo zobaczyć wschód i zachód słońca ze szczytu. 

Teraz po naprawdę ciężkim dniu (ok. 6 godzin "w trasie", z czego pewnie koło 4 pod górę) idę spać ;) Obejrzyjcie jeszcze moje zdjęcia i dobrej nocy :*

Kukułcze Skały

Widok spod Schroniska pod Łabskim Szczytem
Schronisko na Szrenicy
Widok ze Szrenicy (i Janek :))

czwartek, 2 lipca 2015

Wodospad Kamieńczyka

Najwyższy wodospad w polskich Karkonoszach. Próg wodospadu znajduje się na wysokości 843 m n.p.m. Wodospad spada trójstopniową kaskadą o wysokości 27 m do przepięknego Wąwozu Kamieńczyka.
Urok i baśniowy klimat wąwozu Kamieńczyka docenił Andrew Adamson reżyser brytyjskiej produkcji „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”. *
To oficjalna wersja. Nieoficjalna jest taka, że jestem bardzo szczęśliwa, że zdecydowałam się zobaczyć to na własne oczy, bo naprawdę warto. Na początku szłam na oślep. Niby miałam mapę, ale nie najlepiej sobie z nią radzę (a przynajmniej tak myślałam), więc postanowiłam po prostu iść przed siebie. Cóż, w najgorszym wypadku bym się zgubiła, a i tak wróciłabym stamtąd, skąd przyszłam. W każdym razie szłam sobie malowniczą drogą w środku lasu, robiłam zdjęcia, po drodze natknęłam się na drogowskaz i ostatecznie dotarłam do wodospadu. Widok niesamowity. I ta satysfakcja... Droga nie była taka prościutka, ale też przesadnie trudna. Gorsze było to, że nie było z kim dzielić tej drogi. Ale to inna sprawa ;)
Zachęcam do obejrzenia zdjęć poniżej :)















Kończę dzień pełen wycieczek (bo oprócz gór pochodziłam jeszcze po pobliskim lesie i po mieście) i idę spać z uśmiechem na ustach :)
Dobranoc :*



* źródło: http://www.szklarskaporeba.pl/o-szklarskiej-porebie/atrakcje-i-zabytki/196-wodospad-kamienczyka.html