sobota, 25 kwietnia 2015

"Alicja i Maks cz. VIII: Duzi chłopcy nie płaczą"

Blue System - Big boys don't cry

   Ledwo Bartek się zatrzymał, wyskoczyłem z samochodu i puściłem się biegiem. W międzyczasie zadzwoniłem do Ali, a ona mi powiedziała, że już jest na placu zabaw. Zdyszany zatrzymałem się przed nią. Siedziała na oparciu ławki, z nogami na tych deskach, na których normalnie się siedzi. Włosy miała związane w luźnego koka, była w dresie i nie miała makijażu.
   - Miałam iść się kąpać - powiedziała i poprawiła niedbale fryzurę.
   Wyglądała tak pięknie. Jeszcze lepiej niż z tuszem na rzęsach i różowym błyszczykiem na ustach. Poczekałem, aż mój oddech się unormuje i zacząłem swój monolog:
   - Alu, chyba zacznę od przeprosin. Przepraszam, że nie przyznałem się przed Dorotą, kim jesteś i do końca w tym trwałem. Dzisiaj z nią zerwałem, co prawda podstępem, ale to już koniec. Ala - podszedłem do niej i ująłem jej dłonie - wiem, że to ja nie chciałem, żeby nasza znajomość przerodziła się w coś więcej, ale zakochałem się w Tobie - spojrzałem jej głęboko w oczy. - Zrobię dla ciebie wszystko, tylko powiedz słowo.
   Patrzyła na mnie i dostrzegłem łzy w jej oczach.
   - Przykro mi - powiedziała i spuściła wzrok. - Przykro mi, ale nie mogę być z tobą.
   - Dlaczego?
   - Dopiero co wróciłam do Damiana, jestem z nim szczęśliwa. Chyba przez cały czas go kochałam, tylko zdusiłam te uczucia - wyswobodziła dłonie z moich i wyprostowała się, co zwiększyło dystans między nami.
   - Ale... proszę cię... Byłem głupi, ale daj mi szansę.
   - Przykro mi... - powtórzyła kolejny raz.
   Chyba właśnie wtedy mój świat się zawalił. Utraciłem wszelką nadzieję, wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Wcześniej widziałem światełko w tunelu, którym był błysk w jej oku, a teraz... Nic.
   Z drugiej strony ją trochę rozumiałem. Za długo zwlekałem, nie dawałem jej niczego więcej poza paroma pocałunkami, które to ona na mnie "wymusiła", a Damian był jej pierwszą wielką miłością.
   - Rozumiem - powiedziałem i zrobiłem krok do tyłu. - Więc to koniec? - Poczułem gulę w gardle.
   - Jak to? - Podniosła gwałtownie głowę.
   - Nie mógłbym się z tobą przyjaźnić ze świadomością, że jesteś szczęśliwa z innym. Albo wszystko albo nic.
   Specjalnie tak zagrałem, nie miałem wyjścia. Alicja była nastolatką i domyślam się, jakie uczucia nią targały. Miałem nadzieję, że nie będzie mogła ze mnie zrezygnować.
   - Nie chcę wybierać pomiędzy wami. Ja ci nie dawałam wyboru pomiędzy mną a Dorotą! Musiałam to wszystko znosić i nie narzekałam!
   - Ale ja mogę nie znieść.
   - Czemu jesteś takim egoistą? Ja mogłam, a ty nie będziesz mógł, tak?
   - Bo ja Doroty nie kochałem!
   Zamilkła. Widać, że była wkurzona, mi też już ciśnienie się podnosiło.
   - W takim razie: żegnaj - powiedziała, wstając z ławki. Minęła mnie i nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem.
   - I to już? - Zawołałem za nią.
   Odwróciła się, nadal idąc, tylko tyłem.
   - Sam mnie do tego zmusiłeś - wzruszyła ramionami i z powrotem się odwróciła.
   Patrzyłem za nią, dopóki nie straciłem jej z pola widzenia. Poczułem, że pieką mnie oczy, ale nie chciałem się mazać. Ruszyłem w stronę domu. Postanowiłem iść pieszo, żeby opanować swój gniew, ale i uciszyć żal.
   Gdy wszedłem do mieszkania, chłopaki wybiegły do przedpokoju.
   - I jak? - Zapytał Olaf.
   - Udało się? - Dopytał Bartek.
   Zdjąłem buty i wzruszyłem ramionami bezradnie.
   - Jestem idiotą - powiedziałem tylko i poszedłem do siebie do pokoju.

***
   Gdy tylko od niego odeszłam, rozpłakałam się. Płakałam całą drogę i nawet nie chciało mi się udawać przed mamą, że jest ok. Przestraszyła się, gdy mnie zobaczyła. Zapytała co się stało, a wtedy ja wybuchłam głośnym płaczem i wtuliłam się w jej ramiona. Opowiedziałam jej całą historię. Od samego początku. Nie krytykowała mnie. Głaskała mnie cały czas po plecach, kiedy leżałam na kanapie z głową na jej kolanach.
   - Kochasz go? - Zapytała, gdy skończyłam opowiadać.
   - Kogo?
   - Maksa.
   - Nie wiem, mamo. Z Damianem było mi wtedy tak cudownie, był moim pierwszym chłopakiem, ale Maks... Budzi we mnie nieznane mi uczucia, sprawia, że chcę być lepsza. Przestałam się obrażać bez powodu, grymasić, narzekać. Chciałam być doroślejsza dla niego.
   - Powiedziałaś mu o tym?
   - Nie.
   - Dlaczego?
   - Raptem od wczoraj jestem znowu z Damianem. Mam się z nim spotkać i powiedzieć "Wybacz, Damian, ale jednak nie chcę być z tobą, bo facet moich marzeń obudził się i zdecydował się ze mną być"?
   - Nie musisz tak dosłownie, ale coś z tym zrób. Będziesz się męczyć w tym związku.
   - Nie będę. Maks to skończona historia. Po prostu jest mi przykro.
   - Jak uważasz. Obyś tylko tego nie żałowała.
   "I tak będę" - pomyślałam.

   Następnego dnia nie miałam na nic siły i ochoty. Na lekcjach byłam tylko duchem, przed moim chłopakiem i przyjaciółkami wykręcałam się okresem. Wymigałam się od obiadu u Damiana, bo nie miałam zwyczajnie ochoty. Miałam też takie dziwne uczucie, gdy mnie przytulał. A jak mnie pocałował na pożegnanie, przed oczami stanął mi Maks, więc odsunęłam się od niego i poszłam. Nie chciałam go tak traktować, ale byłam pewna wątpliwości.
   Po południu, gdy mama wróciła z pracy, zauważyłam, że też się jakoś dziwnie zachowuje.
   - Mamo, wszystko ok? - Zagadnęłam ją, gdy robiła kolację.
   - Tak, dlaczego? - Zbywała mnie, widziałam to.
   - Dziwnie się zachowujesz. Jesteś zamyślona, posoliłaś sobie herbatę, a teraz kroisz szynkę w kostkę na kanapki.
   Ocknęła się i zorientowała, co robi.
   - Faktycznie - zaśmiała się.
   - Więc o co chodzi? Coś z Bartoszem?
   - W pewnym sensie. To znaczy... Jego też to dotyczy. Ale bardziej nas.
   - To znaczy?
   - Zaproponowano mi przeniesienie się do centrali. W stolicy.
   Patrzyłam na nią zszokowana.
   - Chcesz, żebyśmy się przeprowadziły do Warszawy?
   - Nie wiem, czy chcę. To dla mnie ogromna szansa, ale nie chcę odwracać twojego życia do góry nogami. I jest jeszcze Bartosz... Zależy mi na nim.
   Nie wiedziałam, co powiedzieć. Pamiętam, że kiedyś mama mówiła, że jej marzeniem jest awans i praca w centrali jej firmy. Wiedziałam, że pragnie tego bardzo mocno. Nie chciałam jej tego odbierać.
   - W takim razie się przeprowadźmy.
   - Co? Mówisz poważnie?
   - Tak. Poświęciłaś dla mnie całe życie, nie chcę cię ograniczać.
   - A Damian? Twoje przyjaciółki?
   - Z Damianem ślubu nie planuję, więc nic się nie stanie jak się rozstaniemy. A przyjaciółki... Jeśli to prawdziwa przyjaźń, to to przetrwa, nawet taką rozłąkę.
   Spojrzała na mnie z podziwem.
   - Kiedy ty tak dojrzałaś?
   - Sama nie wiem - zaśmiałam się i przytuliłam mamę.
   - Muszę porozmawiać z Bartoszem.
   - Koniecznie.
  
  Bartek bardzo się ucieszył na pytanie mamy czy zamieszkają razem. Nie przeszkadzało mu nawet, że to w Warszawie. Bez problemu też załatwił sobie przeniesienie, miał szczęście, bo w centrali zwolniło się to stanowisko, na którym pracował. Musiał jedynie poczekać, aż minie mu umowa wynajmu w mieszkaniu i chłopaki znajdą kogoś nowego na jego miejsce. Dlatego miał do nas dołączyć po jakimś miesiącu.
   Mama miała trzy miesiące na przeniesienie się, w tym czasie pakowałyśmy się, urządzałyśmy mieszkanie i planowałyśmy "wielką przeprowadzkę". Dziewczyny popłakały się, jak im o tym powiedziałam. Jakbym co najmniej wyjeżdżała do innego kraju. Damian przyjął to wszystko na chłodno, ale potem przyznał się, że bardzo go to boli. Powiedziałam mu, że nie chcę z nim zrywać, że będę przyjeżdżać do taty, ale oboje wiedzieliśmy, że to prędzej czy później się skończy. Złożyłam jeszcze papiery do liceum plastycznego, ale niestety się spóźniłam i nie było już miejsc. Został mi ogólniak.
   Maks nie odzywał się od naszego pożegnania. Na pewno Bartek powiedział mu o przeprowadzce, ale nic z tym nie zrobił. Było mi przykro, ale żal powoli znikał. Zagłuszała go ekscytacja przeprowadzką. I to do stolicy! Wiedziałam, że wszystko mi się ułoży, nawet bez niego.


~ * ~
Witam :) W końcu udało mi się skleić coś porządnego, co mogę nazwać swoim opowiadaniem ;) Mam nadzieję, że się podoba ;) Za tydzień ostatnia część. Jak myślicie, jak się skończy? Powiem tylko, że nie będzie dwóch alternatywnych zakończeń ;)

5 komentarzy:

  1. Czyli zakończenie z happy endem, hurra!!! ;)
    Wreszcie udało mi się przeczytać wcześniejsze części i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba :) masz fajny styl pisania i zauważyłam tylko ze dwa czy trzy maleńkie błędy :) Ale historia sama w sobie czyta się tak, jak najbardziej lubię: płynnie i miło :) Czekam na ostatnią część!!! :) :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :) W końcu się zaczną pojawiać komentarze pod moimi wypocinami :)
      Jakie błędy?

      Usuń
    2. Np. "chłopaki wybiegły" - powinno być "chłopaki wybiegli" ;) ale nie żebym się czepiała, w życiu ;) ja po prostu jestem "skrzywiona" jeśli chodzi o dostrzeganie choćby najmniejszych błędów, tak mam od dziecka i koniec ;) Ty się tym zupełnie nie przejmuj ;)

      Usuń
    3. Tu się z Tobą nie zgodzę :) "Chłopaki wybiegły", bo jest to rodzaj niemęskoosobowy, jak "te dziewczyny". Dopiero chłopcy by wybiegli :)

      Usuń
    4. Punkt dla Ciebie - ja rzeczywiście przeczytałam "chłopcy" jakimś cudem... ;) tak więc wybacz mi ślepotę, ha ha! ;D

      Usuń