sobota, 3 stycznia 2015

Spotkanie po latach cz. V

Trzy miesiące później

   - Oczy ci się świecą szczęściem czy tak światło pada? - zapytała mnie Agata.
   Przygotowywałam się na przyjazd Roberta. Ostatnio widzieliśmy się na początku stycznia, przed powrotem na studia. Potem była sesja, więc odpuściliśmy sobie wyjazdy.
   - Stęskniłaś się, co?
   - Bardzo. Już minuty odliczam.
   - I ile zostało?
   Spojrzałam na zegarek.
   - Ech, jeszcze 124 minuty - mruknęłam ze smutkiem, że tak długo.
   Agata się zaśmiała.
   - Gdzie się spotykacie?
   - Pod KUL-em.
   - Dobra, szykuj się, bo możesz nie zdążyć - wyszła z mojego pokoju.
   Wtem przyszedł sms od Roberta.

Tęsknię.

   Uśmiechnęłam się szeroko do ekranu.

Ja też - odpisałam. - Jeszcze tylko 120 minut.

Jeszcze? Toż to dwie godziny!!!

Nic nie poradzimy :(

No jak nie?

   Usłyszałam pukanie do drzwi.
   - Aga!! - zawołałam. - Otwórz, pewnie do ciebie!!!
   - Jestem w łazience - odkrzyknęła.
   Przewróciłam oczami i odpisując Robertowi, poszłam otworzyć.
   A przede mną stał właśnie on.
   - Co ty tu robisz? - w pierwszym momencie byłam w szoku, ale rzuciłam mu się w ramiona.
   - Przyjechałem wcześniej, nie wytrzymałbym jeszcze dwóch godzin - powiedział mi do ucha.
   - Ale skąd wiedziałeś, gdzie masz przyjść? - odchyliłam głowę, by spojrzeć mu w oczy.
   - O, a kto to? - Agata wyszła z łazienki, a jej ton brzmiał dziwnie sztucznie.
   - Robert - odpowiedziałam dumnie.
   - Jak miło cię poznać - zawołała nadal tym samym tonem i podała mu rękę, a on się roześmiał.
   - O co wam chodzi? - zapytałam podejrzliwie.
   - Nam? - zapytali równocześnie i razem wybuchli śmiechem.
   - Ty zdrajco! - zawołałam do Agaty i wyswobodziłam się z ramion chłopaka. - Wiedziałaś, że będzie wcześniej! - trzepnęłam ją w ramię.
   - Pisał do mnie tyle czasu, mówił, że będę go miała na sumieniu, bo uschnie z tęsknoty to co miałam zrobić? Wytłumaczyłam mu jak i gdzie dojść no i proszę: o to jest!
   Zaśmiałam się. Wszystkich bierze na ten tekst.
   - Nie jest najważniejsze, że już jestem?
   - Jest - cmoknęłam go w usta. - Bardzo się cieszę - spojrzałam mu głęboko w oczy.
   - Ok, idę do siebie - Agata weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
   - Jak bardzo? - zapytał szeptem.
   - Bardzo bardzo - zamknęłam oczy i zaczęliśmy się całować. - Chodź, przerwałam i pociągnęłam go do swojego pokoju.
   Zdjął kurtkę, rzucił na torbę, którą postawił przy regale i usiadł na moim łóżku.
   - Chcesz herbaty?
   - Chcę ciebie - pociągnął mnie za rękę i położył się na łóżku, a ja na nim. - Tęskniłem - szepnął między pocałunkami.
   - Ja też - zamknęłam mu usta swoimi ustami.
   - Kocham cię.
   Spojrzałam na niego zdziwiona.
   - Mówię poważnie, Tosia. Nie będę już dłużej tego ukrywał - pogłaskał mnie po plecach. - Nie musisz mi odpowiadać tego samego, wiedz tylko, że ja to do ciebie czuję.
   Spojrzałam na niego czule. Już dawno to czułam, ale bałam się, że zerwę umowę.
   - Ja ciebie też - odpowiedziałam z uśmiechem.
   - Naprawdę?
   - Całym sercem.
   - ONA MNIE KOCHA!!! - krzyknął, a zakryłam mu dłonią usta.
   - Wiem!!! - zawołała Agata z drugiego pokoju.
   Robert sięgnął ponownie do moich ust.

   Potem poszliśmy na spacer po Lublinie. Pokazywałam Robertowi swoje ulubione miejscówki, bo wcześniej nie miałam okazji tego zrobić. Było zimno jak na luty, ale ciepła dłoń mojego faceta i jego czułe spojrzenie rozgrzewało mnie na tyle, że nic mi nie przeszkadzało. W Parku Saskim zrobiliśmy sobie pierwsze wspólne zdjęcia. Wcześniej nie myśleliśmy o tym, a teraz niemal na każdym kroku strzelaliśmy sobie selfie.
   - Mogę to sobie wstawić na fejsa? - pokazał mi jedno ze zdjęć. Siedział na nim na ławce, a ja na jego kolanach. Mieliśmy zamknięte oczy, on w tym czasie wciągał zapach moich perfum z szyi, a ja uśmiechałam się lekko.
   - Koniecznie podpisz: "Z moją najukochańszą".
   - "Z przyszłą żoną" - przeczytał.
   - Nie! - krzyknęłam i zabrałam mu telefon. Na szczęście tylko żartował, napisałam to co wcześniej mu podyktowałam, dodałam serduszko, oznaczyłam siebie i przesłałam. - Gotowe - uśmiechnęłam się, dumna ze swojej roboty.
   - Chciałabyś?
   - Co?
   - Zostać moją żoną?
   - Oświadczasz mi się? - spojrzałam na niego pobłażliwie.
   - Tylko pytam.
   - Mamy czas - spojrzałam na telefon, który oznajmił, że zdjęcie zostało wstawione.
   - Odpowiedz mi.
   - Odpowiedziałam: mamy czas.
   - Ale tak na tą chwilę?
   Spojrzałam na niego trochę podirytowana, ale jego wzrok sprawił, że zmiękłam.
   - Na tą chwilę bym się tylko z tobą zaręczyła, o ślubie moglibyśmy porozmawiać za cztery, pięć lat. Dopiero zaczęłam studia, pamiętaj o tym. Moglibyśmy się chociaż mieszkania dorobić i trochę oszczędności.
   - Tylko pytałem, spokojnie - cmoknął mnie w policzek. - To co, idziemy do Plazy? Kupię ci coś ładnego.
   - Najpierw idźmy gdzieś się napić czegoś gorącego, może być w Plazie.

   Robert jak się uwziął na ten ślub to w drodze do centrum handlowego cały czas planował, co na nim będzie. Wymyślił sobie dorożkę, czego kategorycznie odmówiłam, bo nie lubię koni. On za to nie chciał limuzyny, więc stanęło na białym Mercedesie. Ślub miałby się odbyć w mojej parafii w Żyrardowie, na co przystałam, a sali weselnej nie ustaliliśmy. Spieraliśmy się natomiast nad kwestią: DJ czy zespół. Ja bym wolała DJ-a, bo wolę oryginalną muzykę od niezbyt udanych coverów grupki ludzi, która nazywa siebie "zespołem". Ale Robert uznał, że to tradycja i musi być zespół. Oj, długo się o to spieraliśmy. Ostatecznie nie doszliśmy do kompromisu.
   W Plazie zaciągnął mnie do Aparta pooglądać obrączki. Powiedziałam mu, że to głupota, ale był nieugięty i w końcu mu uległam. Od obrączek przeszliśmy do pierścionków zaręczynowych. Bardzo miła ekspedientka cierpliwie nam doradzała i podawała kolejne niebotycznie drogie pierścionki. Chciałabym taki mieć, ale chyba musiałabym postradać zmysły, żeby wydać tyle pieniędzy.
   W pewnej chwili moim oczom ukazał się ten idealny... Nie chciałam znaleźć takiego, który by mi się za bardzo spodobał, ale nie dałam rady...
   - Mogę zobaczyć ten? - wskazałam na szkle.
   - Ten? - ekspedientka dotknęła nie ten co chciałam.
   - Nie, nie, ten po prawo... O... Ten.
   - Proszę bardzo - podała mi pierścionek. - Żółte złoto, 31 diamentów o łącznej masie 0,15 ct.
  Założyłam go na serdeczny palec prawej ręki i wnet się zakochałam.
   - Chyba znaleźliśmy idealny - Robert uśmiechnął się do pracownicy i nachylił nade mną - Wow. Jest śliczny - złapał moją dłoń i ucałował ją.
   - Przepiękny - szepnęłam.

   - Ile kosztuje?
   - 1 379 złotych.
  Powietrze uszło z nas obojga. Zrezygnowana zamknęłam oczy, zdjęłam z palca to cudo i odłożyłam na szklaną ladę, nie patrząc już na nie.
   - Zastanowimy się jeszcze - powiedziałam cicho i wyszłam, nie oglądając się za siebie. Usłyszałam tylko, że Robert dziękuje za pomoc i żegna się serdecznie. Za chwilę dobiegł do mnie i objął mnie ramieniem.
   - Kupię ci go - oznajmił.
   - Przestań. Nie stać cię na niego.
   - Zarobię, zobaczysz.
   - Robert, ten pierścionek jest droższy niż średnia pensja krajowa. Masz swoje wydatki i nie mogłabym przyjąć takiego drogiego pierścionka.
   - Stając się moją narzeczoną, nie miałabyś wiele do gadania - roześmiał się, ale ja nie zmieniłam swojego zawiedzionego wyrazu twarzy. - Tosia - zatrzymał się przede mną i położył dłonie na moich ramionach. - Chcę. Ci. Go. Kupić. Rozumiesz?
   - Kochanie, doceniam to, ale nie. Gdybyś chciał mi się oświadczyć wystarczyłby plastikowy pierścionek z automatu w supermarkecie - cmoknęłam go w usta. - Zależy mi na tobie, nie na pierścionku. A teraz chodź na kawę - pociągnęłam go w stronę kawiarni. - I nie myśl już o nim.


***
Ale się rozpisałam :D Jak to pisałam pierwszy raz była połowa tego co jest, ale komentarz pewnej dobrze mi znanej Pauliny tak mnie zmotywował, że "Spotkanie po latach" będzie nieco dłuższe niż planowałam ;P Tym bardziej, że naszła mnie wena i wpadłam na nowe pomysły. Nie powiem Wam ile tych części jeszcze będzie, czy mało czy dużo. Po prostu więcej niż jedna na pewno :D
Paulinie dziękuję bardzo za ten komentarz i on naprawdę będzie wisiał u mnie na ścianie w akademiku, bo dał mi kopa i wiem, że mam po co pisać, bo jedna osóbka nie da mi żyć :D Bardzo dziękuję :* Jeśli jest ktoś kto jeszcze to czyta, proszę - niech mi to napisze. W komentarzu albo na priv, bo to bardzo motywujące :)
Następna część w przyszłym tygodniu :)
Miłego wieczoru Wam życzę :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz