środa, 11 marca 2015

"Alicja i Maks" cz. IV: Wszystko, czego potrzebuję

Blue System - All what I need [link] (nie wiem, co mnie wzięło na Blue System, ale jakoś tytuły piosenek pasują do mojej opowieści :D teksty już mniej, ale tytuł to tytuł, a i miło się tego słucha ;) )

   Kiedy ktoś ci się podoba i widujesz go często, nie ma szans na wygaśnięcie uczucia. Chyba, że pojawi się ktoś nowy. No, albo właśnie nie widujecie się w ogóle. Powoli zapominacie już nawet jak ta osoba wyglądała. Koszmar nieszczęśliwego uczucia powraca, gdy się znowu spotkacie.
   Maks posłuchał rady kolegi i pozbywał się Ali z głowy. Postanowił dać szansę Dorocie, która tylko na to czekała. Współlokatorzy klepali go z uznaniem po ramieniu, gdy zobaczyli, kto rano wychodzi z jego sypialni. Mężczyzna nieustannie, do znudzenia wmawiał sobie, że tak powinno być i równowaga w przyrodzie jest zachowana.
   Ala natomiast wróciła do rysowania. Coraz częściej uciekała tą metodą od rzeczywistości. W zaciszu swojego pokoju, na ławce w parku, w kawiarni utrwalała twarz ukochanego z tamtego wieczoru. Nadal na niego czekała, nie traciła nadziei. Wieczorami słuchała smutnych piosenek i czasem płakała.
   Tymczasem nowy związek jej mamy kwitł i zbliżała się chwila poznania przez nastolatkę owego wybranka jej rodzicielki. Kobieta zmieniła się ostatnimi czasy nie do poznania. Skróciła i przefarbowała włosy, kupiła sobie nowe ubrania i zaczęła ćwiczyć. Ala nigdy nie widziała, żeby jej mama była tak szczęśliwa. Nigdy nie przyłapała jej na nuceniu przy gotowaniu, tańczeniu przy prasowaniu czy śmianiu się do siebie. Dziewczyna była zachwycona, mimo swojego nieszczęścia.

***
   Tego wieczoru mama zaprosiła w końcu Bartosza do nas na kolację. Była podekscytowana odkąd tylko otworzyła rano oczy. Krzątała się w kuchni, sprzątała na okrągło, pichciła i ze dwa razy prasowała swoją koszulę na wieczór. Trochę chciało mi się z niej śmiać, ale rozumiałam jej podniecenie. Facet musiał być dla niej naprawdę ważny.
   Gdy prawie wszystko było gotowe, mama niepewnie się do mnie zwróciła.
   - Córuś?
   - Tak? - Układałam właśnie kwiaty w wazonie.
   - Jest coś o czym ci jeszcze nie powiedziałam, a powinnaś to wiedzieć.
   - Hm?
   - Bartek jest... no... młodszy ode mnie.
   - I co z tego? W tych czasach wiek nie jest żadnym problemem.
   - Ale o siedem lat.
   - No i? Przeszkadza ci to?
   - Mi? Absolutnie.
   - Mi tym bardziej - uśmiechnęłam się serdecznie.
   Szczerze nie widziałam w tym problemu. Jeżeli będzie ją kochał i szanował to może mieć te swoje dwadzieścia osiem lat.
   - Boże, on tu zaraz będzie! - Krzyknęła, po tym jak spojrzała na swój złoty zegarek na nadgarstku. - Idź się przebierz!
   - Mamo, ja jestem już gotowa. Ty też. Nie panikuj, przecież się znacie.
   - Dobrze, dobrze - rozejrzała się po kuchni. Wtedy zadzwonił domofon. - To on - spojrzała na mnie przerażona.
   - To idź, otwórz - roześmiałam się.
   - Racja.
   Bartek okazał się być eleganckim, przystojnym mężczyzną. Miał w sobie dużo klasy i kultury. Skądś go kojarzyłam, ale nie miałam pojęcia skąd.Gdzieś mi jego twarz już mignęła.
   - Co planujesz po gimnazjum?
   - Chciałabym iść do jakiegoś liceum plastycznego, chociaż w naszym mieście to niemożliwe.
   - A do Warszawy?
   - Nie mam tam nikogo, żeby z nim zamieszkać.
   - Są przecież bursy, stancje. To świetna sprawa. Uczy samodzielności. Sam pochodzę ze stolicy i przyjechałem tu na studia.
   - Ale ty byłeś już dorosły - wtrąciła mama. - A ona ma szesnaście lat.
   - Im wcześniej tym lepiej.
   - Jeszcze jest czas, żeby się nad tym zastanowić.
   Po kolacji zmyłam się, żeby pospacerować, i żeby gołąbeczki posiedziały same. Łaziłam bez celu i nie wiem kiedy zawędrowałam pod kino, w którym poznałam się z Maksem.

***
    Mój nowy związek stał się trochę męczący. Dorota stała się zaborcza, chciała każdą wolną chwilę ze mną spędzać, a najlepiej zamieszkać po dwóch tygodniach spotykania się. Powoli miałem dość, a jeszcze te zachwycone spojrzenia Olafa. Czasem miałem ochotę poprosić go, żeby ją sobie wziął.
   Tego popołudnia wymigałem się, że jadę do rodziców z wizytą. Modliłem się, żeby nie wpadła na pomysł, że chce jechać ze mną, ale chyba nie kręcą jej rodzinne obiadki. Dlatego mogłem spokojnie posiedzieć w domu i poczytać książkę. Bartek gdzieś wyszedł elegancko ubrany, a Olaf pewnie zalicza nową pannę, więc miałem święty spokój. Ten na zewnątrz i ten wewnętrzny. Wszystko było pięknie, dopóki w czytanej książce nie pojawiła się Alicja. Przypomniałem sobie "moją" Alę i z czytania nici... Tym bardziej, że ta bohaterka pojawiała się już przez cały czas. Odrzuciłem książkę na bok i wstałem. Musiałem coś ze sobą zrobić. Postanowiłem więc pobiegać. Założyłem swój dres, odpaliłem muzykę w słuchawkach i ruszyłem.
   Biegłem przed siebie, nie patrzyłem gdzie. Skupiłem się na tempie i oddechach. Nim się zorientowałem, niewidzialna siła zaprowadziła mnie pod blok Ali. Zdyszany usiadłem na ławce i przypomniałem sobie, że dawniej tędy biegałem prawie codziennie. Zastanowiłem się, które mieszkanie może być jej. I czy jest w domu.
   Domyślacie się pewnie, że w tym momencie ona stanęła przede mną.
   - Maks - powiedziała cicho z niedowierzaniem w oczach. - Jednak jesteś.

***
   W środku zrobiło mi się gorąco i na usta szybko wypłynął uśmiech. W końcu się pojawił, wiedziałam, że w końcu mnie odnajdzie.
   - Czemu tak długo czekałeś?
   - Właściwie to... jestem tu... przypadkiem. Nie czekałem na ciebie.
   - Ach, jasne - posmutniałam momentalnie.

***
   Zrobiło mi się jej żal. Nie chciał, żeby była smutna, a już na pewno nie z jego powodu. Postanowił się więc wytłumaczyć.
   - Ala, posłuchaj mnie... Tamten wieczór...
   - Wiem, to była pomyłka i nie powinno się wydarzyć. Daruj sobie.
   - Wręcz przeciwnie, był cudowny.
   W jej oczach zapaliły się iskierki nadziei.
   - Ale powinniśmy na nim poprzestać - dokończyłem. - Nie powiedziałem ci, że jestem dwanaście lat od ciebie starszy.
   - Nie widzę związku.
   - Ala, za dwa lata kończę trzydzieści lat, kiedy ty staniesz się dopiero pełnoletnia. Jest między nami więcej różnic niż podobieństw. To nie mogłoby się udać. Poza tym... mam kogoś - odwrócił wzrok.
   Po ostatniej uwadze chciała zachować twarz. W tym momencie przestało jej zależeć na związku, ale nie chciała Maksa całkowicie stracić.
   - Nie liczyłam na nic. Chciałam się tylko zaprzyjaźnić, zdaję sobie sprawę, że jestem za młoda dla ciebie. Ale nie możemy się po prostu przyjaźnić?
   - W moim wieku się nie przyjaźni. Każda "przyjaźń" kończy się seksem.
   - Straszny jest ten "twój wiek" - przewróciła oczami. - Nie chodzi się ze sobą, nie przyjaźni... Wszystko zamyka się w kategoriach "uprawialiśmy seks" i "nie uprawialiśmy go i nigdy nie będziemy"?
   Z jednej strony chciało mi się śmiać z jej obrażonej miny, ale z drugiej strony nie wiedziałem, że jest taka pyskata.
   - To nie tak...
   - A jak? Z tego co słyszę, tak właśnie jest. Chciałabym od czasu do czasu spotkać się z tobą, pogadać, poradzić się jak starszego brata. Świetnie mi się z tobą gadało, pomijając pocałunek, który możemy uznać, że się nie zdarzył.
   - To wszystko?
   - Tak, to wszystko, czego potrzebuję.
   Chwilę się zastanowiłem.
   - Ok. Pod warunkiem, że naprawdę nie będziesz liczyć na nic więcej.
   - Jeśli zgodzisz się ze mną utrzymywać kontakt to nie potrzeba mi cię całować.
   - Stoi - podałem jej rękę dla przypieczętowania umowy.

***
   Uścisnęła jego dłoń i tym samym uwierzyła, że kiedyś go zdobędzie. Przecież to tylko facet, nie wytrzyma, gdy zacznie go umiejętnie kokietować. Była niemal pewna zwyciężstwa i triumfalnie się uśmiechnęła.
   On natomiast już był pełen wątpliwości. Co powie Dorota? A jego kumple? Ali mama? Co on najlepszego narobił? Nikt nie może się o tym dowiedzieć!
   - I nie chciałbym, że ktoś się dowiedział o naszej znajomości.
   - Nikt kompletnie?
   - Słuchaj, moi koledzy nie robili by z tego nie wiadomo jakiej afery - skłamał - ale twoje koleżanki...
   - Że co, że są plotkarami?
   Spojrzał na nią ze zwątpieniem.
   - Ok, może i by nie trzymały języka za zębami. Nie powiem im.
   - Mamie też.
   - Dlaczego?
   - Myślisz, że pozwoliłaby ci się spotykać z o tyle starszym "kolegą"?
   - Kolegą. Nie chłopakiem. Myślę, że tak.
   - A ja wolałbym nie.
   Westchnęła zrezygnowana. Była zbyt uległa.
   - Ok - zgodziła się.



~ * ~
Znowu na styk, ale zdążyłam przed północą ;) Umówmy się może, że będę wstawiać je do północy, bo podejrzewam, że i tak nikt nie zagląda tu równo o 20.00, a ja mam niepotrzebne wyrzuty sumienia, a nie zawsze udaje mi się skleić coś na czas.
W każdym razie prosiłabym o jakieś komentarze, bo oprócz wyświetleń nie mam żadnych dowodów, że nie czytam tego tylko ja i nie wiem czy się w ogóle podoba, czy nie... Uwierzcie mi, że to dla autora bardzo ważne.
To tyle.

Dobranoc, Pysiaki :) :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz