Wyobraźcie sobie, że dostajecie zeszyt, który magicznym sposobem przenosi Was na chwilę w przeszłość. Wystarczy napisać wspomnienie, a przed oczami staje Wam ta chwila. Szaleństwo, prawda?
Gdy Sylvio Mach umiera, trójka jego wnuków spotyka się u notariusza na odczytaniu testamentu. Nie trudno sobie wyobrazić rozczarowanie jedynego wnuka (głównego bohatera i narratora jednocześnie), gdy okazuje się, że kochany dziadek przepisał mu tylko stary, niezapisany zeszyt.. Jego siostry tymczasem otrzymują sporą sumę pieniędzy i pokaźne posiadłości. Co można zrobić z bezużytecznym zeszytem? Wszystko wyjaśnia się w liście, pozostawionym dla wnuka. Można przypomnieć sobie sto sytuacji ze swojej przeszłości.
Nasz bohater pierwsze kartki poświęca na sprawdzenie mocy zeszytu, a potem rozsądnie rozkłada je na całe życie. Niestety splot wydarzeń, niecierpliwość, alkohol, ukochana kobieta - wszystko to sprawia, że liczba czystych kartek niemiłosiernie maleje. Ale co się dziwić, sama bym nie wytrzymała!
Książkę czyta się lekko, szybko i warto poświęcić te parę godzin na "łyknięcie jej". Powieść uczy jednej bardzo ważnej rzeczy: Żeby przeżyć wielkie szczęście, nie wolno spoglądać w przeszłość, bo tak naprawdę twoje wspomnienia są przed tobą. Kiedyś ciągle żyłam przeszłością. I tak samo bohater tej książki, odkąd dostał magiczny zeszyt skupił się na wspomnieniach, nie na tym, co go otacza tu i teraz. Przeszłości nie da się już zmienić, a na przyszłość ma się zawsze wpływ.
Jeśli chodzi o niedoskonałości, to uważam, że wspomnienia bohatera powinny być dokładniej opisane. To byłby ciekawy wątek, a tego tu brakuje. Może nie jest to arcydzieło, ale daję mocną "siódemkę" na Lubimyczytać.pl .
Na koniec dorzucam parę zdjęć z wczorajszego dnia, kiedy pisałam tą recenzję ;)
Prezent od wujaszka na Dzień Kobiet :) |
Herbatka musi być :3 |
Mój nowy towarzysz życiowy :) Zeszyt z Sinsay, w którym powstają pierwsze szkice postów i opowiadań ;) |
Na dzisiaj tyle :)
Do środy ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz