niedziela, 22 marca 2015

Wolny weekend + recenzje

Piątek i sobota narobiły nam nadziei na piękną pogodę, a tu nadeszła niedziela i w łaski wkupują się rękawiczki i czapki. Nie żartuję, bez rękawiczek ani rusz, chyba, że będziecie trzymali ręce w kieszeni.
Ja załatwiłam sobie wolne od pracy i nadrobiłam trochę zaległości filmowo-książkowo-serialowo-muzyczne. Podzielę się z Wami recenzjami czterech pozycji:
  • film "Dzień dobry, kocham cię"
  • film "Dla ciebie wszystko"
  • książka Blue Jeans "Cześć, księżniczko"
  • płyta Kelly Clarkson "Piece by piece"

na zdjęciu jeszcze trzeci sezon "Plotkary" :D

"Dzień dobry, kocham Cię" (2014)
Zeszłoroczny, polski hit. Reklamowany gdzie się tylko da zmuszał do obejrzenia. Chociażby z ciekawości. I dla pięknej, wszystkim znanej Blondynki z Playa (dla mężczyzn) bądź olśniewającego Aleksego Komorowskiego (to dla pań).
Historia jest banalna - tych dwoje wpada (nie traktujcie tego dosłownie, choć reklamy mówią co innego) na siebie przypadkiem i niemal od razu się w sobie zakochują. Los jednak chciał, że jemu jej numer z ręki się zetrze, a jego numer został źle wpisany. I tak zaczynają się poszukiwania siebie nawzajem. W międzyczasie pojawia się jeszcze stary znajomy, który jest wyraźnie zainteresowany Basią. Jak zwykle nie będę Wam spoilerować, ale osobiście polecam go tylko dla pierwszego człona gatunku: komedia. Bo faktycznie, jest z czego się pośmiać. Paweł Domagała w roli Lucjana rozwala swoimi tekstami na podryw i szybkością, z jaką potrafi wystrzelić z siebie słowa.
Rozczarowałam się, jak zobaczyłam, że jest to film twórcy "Dlaczego nie!" i "Tylko mnie kochaj". Ten drugi był jedną z najlepszych polskich komedii romantycznych, a "Dzień dobry..." nie popisali się.
Ja daję naciąganą szósteczkę, tylko dla Lucka, Basi, bo ją lubię i fajnego soundtracka.

No, i jeszcze fantastyczna piosenka tytułowa

A tu trailer


"Dla ciebie wszystko" (2014)
Ten film uratował mój i Pauliny wieczór filmowy. Samo to, że jest na podstawie książki Nicholasa Sparksa daje do zrozumienia, że będzie dobry ;) I nie pomyliłam się! Historia może i zbyt popularna, ale piękna.
Między zamkniętym w sobie Dawsonem, a uroczą i nieco szaloną Amandą rodzi się młodzieńcze uczucie. Chłopak odcina się od swojej przeszłości, toksycznej rodziny i chce zacząć nowe, normalne życie, a Amanda jest pierwszym krokiem ku niemu. Niestety przeszłość zawsze do nas wraca, szczególnie wtedy, gdy najbardziej tego nie chcemy.
Po dwudziestu jeden latach kochankowie spotykają się ponownie, gdy ich wspólny przyjaciel umiera i przepisuje im swój dom. W zaledwie kilka dni przeżywają wszystko na nowo. Łączące ich uczucie powraca ze zdwojoną siłą, ale wszystko ma swoje konsekwencje, a dwa dziesięciolecia to bardzo dużo czasu.
Naprawdę polecam ten film, bo przepięknie mówi o miłości, o wyborach, które często dokonuje za nas życie, o przebaczeniu. I o tym, że warto czekać na miłość... Nawet dwadzieścia jeden lat.
8/10





Blue Jeans "Cześć, księżniczko"
 
czytamy na angielskim :P

moja urocza zakładka z księgarni Matras

a to dzisiejszy relaks
"Piosenkami dla Pauli" Blue Jeans zrobił poważną konkurencję autorom literatury młodzieżowej. "Cześć, księżniczko" podtrzymuje swoją pozycję. Napisana młodzieżowym, ale nie przesadzonym językiem, spójna, ciekawa, nie pozwalająca się odłożyć na zbyt długo. Czytałam ją w drodze do pracy, na uczelnię, na zajęciach, w każdej wolnej chwili. Zaciekawiła mnie historia szóstki przyjaciół, którym wraz z wiekiem przybywa kłopotów, problemów i rozczarowań.
Klub Odtrąconych tworzą Rául, Valeria, Eli, Meri, Bruno i Ester. Kiedyś wyśmiewani, prześladowani, dziś dojrzalsi i pewniejsi siebie. Swój klub założyli, żeby wspierać się wzajemnie, dzielić wzlotami, upadkami i pracami domowymi. Są dla siebie jak rodzina, a jak wiadomo, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Kiedy wśród przyjaciół pojawiają się sekretne związki, nieodwzajemnione uczucia, zdrada czy niespodziewany wyjazd, wszystko pęka jak bańka mydlana. Wszystkie wspólne lata, godziny śmiechu, setki zdjęć i liczne zebrania zostają przekreślone w zaledwie cztery dni, podczas których dzieje się akcja.
Książkę polecam głównie nastolatkom, lubiącym w książkach sceny miłosne, dramatyczne i wzruszające w przeciągu paru stron. Wszystkim paczkom przyjaciół, które wierzą, że ich przyjaźń przetrwa wszystko (oby). Nieśmiałym dziewczynom, które nie wierzą, że spotkają swoją miłość i odtrąconym, którzy... w nic już nie wierzą.
7/10

I na koniec rewelacyjna płyta

Kelly Clarkson "Piece by piece"
Płytę wygrałam z Radia Eska. Któregoś wieczoru zadzwonił do mnie nie kto inny, jak sam Puoteck, pogadaliśmy chwilę na antenie i dostałam płytę :) Kelly znam może ze dwie piosenki i to te najbardziej popularne, ale ta płyta to jest coś niesamowitego!
Krążek zaczyna się elektryzującym "Heartbeat song", która porywa do tańca (nie na imprezie, ale w zaciszu własnego pokoju ;) ) i wchodzi do głowy tak, że trudno jej się pozbyć.
"Invincible" byłoby lepsze, gdyby Kelly nie śpiewała tak wynośnie. Ale sam klimat piosenki mi się podoba.
Trzeci utwór, czyli "Someone" to wolniejszy numer, opowiadający o pożegnaniu. Autorka życzy ukochanemu jak najlepiej i przepraszago za wszystko, co zrobiła mu złego.
"Take you high" zawiera w sobie dźwięki skrzypiec i trochę zremiksowany refren. Ale jest świetna.
Tytułowe "Piece by piece" to moja ulubiona piosenka z płyty. Dzisiaj nie wiem dlaczego, ale obudziłam się z tą piosenką w głowie. Jest niesamowita! Tylko zamknąć oczy i dać się porwać...
Następnie piękne "Run run run" w duecie z Johnem Legendem (muszę się bliżej przysłuchać jego twórczości).
"I had a dream" to trochę poważna z piosenka, z trudnym tekstem i z niesamowitym chórem w refrenie.
Natomiast "Let your tears fall" ma nie tylko piękną melodię, ale i tekst, który cały czas mnie zachwyca.
Utwór dziewiąty to kolejna ballada - "Tightrope". Pianino, dojrzały głos piosenkarki, doskonała aranżacja.
"War paint" na pewno słuchałabym w samochodzie, bo utrzymuje trochę klimat letniej piosenki, ale dla bardziej wymagających.
Następne jest "Dance with me". Rytmiczne i bardzo bym chciała, żeby było drugim singlem i miało teledysk.
"Nostalgic" to jak dla mnie taki "zapychacz", żeby liczba piosenek się zgadzała. Nie zwariowałam na jej punkcie, choć nie wyłączam jej, jak leci.
Całą płytę kończy "Good goes the bye". Tę piosenkę też polecam słuchać z zamkniętymi oczami, najlepiej przed snem.


Tworzyłam ten post ze trzy godziny, mam nadzieję, że się spodoba i zachęci do obejrzenia, przeczytania i przesłuchania podanych przeze mnie perełek ;) Ja teraz zmykam na Manhattan, do Blair, Sereny, Chucka i pozostałych bohaterów "Plotkary" :D A potem biorę się za drugą część "Cześć...": "Nie uśmiechaj się, bo się zakocham" ;) (bardzo podoba mi się tytuł, swoją drogą :P )

Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz