środa, 25 marca 2015

"Alicja i Maks" cz. VI: Powiedz jej, że ją kochasz

 Echosmith - Tell her you love her

   Maks nigdy nie nawiązał do tego pocałunku z moich urodzin. Nie wspomniał o tym, choć zaczęliśmy częściej rozmawiać i spotykać się. Naszą znajomość oczywiście utrzymywaliśmy w tajemnicy, a ja toczyłam wewnętrzne monologi w sprawie uczuć do Maksa. Zakochiwałam się w nim i nic nie mogłam na to poradzić. Miał takie hipnotyzujące spojrzenie, któremu nie można zostać obojętnym. Nie jest pewny siebie i uważa, że wiele mu brakuje do ideału. Ale przecież jak każdemu! A ja uważam, że jest najwspanialszym facetem jakiego znam.
   W pełni wiosny rozchorował się. Leżał w domu, wziął zwolnienie w pracy i nie mogliśmy się spotkać. I tak od półtora tygodnia. Musiałam coś zrobić, żeby się z nim zobaczyć, bo czułam, że wariuję. Przypomniało mi się, jak kiedyś rozmawialiśmy, że ma kilka książek, które powinnam przeczytać i zapytałam, czy mogę do niego wpaść po nie, bo bardzo mi zależy. Byłam już po egzaminach, w szkole wiało nudą, a ja chciałam coś ze sobą zrobić. Tak mu mówiłam, w rzeczywistości nie byłam pewna, czy w ogóle je ruszę. Początkowo nie chciał się zgodzić, ale był na straconej pozycji. Miał do mnie słabość, potrafiłam go tak ugadać, że zrobiłby dla mnie wszystko. W końcu podał mi adres i dał znać, kiedy był sam w domu.
   Rozpadał się wtedy deszcz. Siedziałam na lekcji i odliczałam do końca. Kończyliśmy dużo wcześniej, bo był jakiś apel czy akademia... Nie wiem nawet. Wtedy Maks dał mi znać, że mogę wpadać, bo ma wolną chatę. Wymigałam się od pójścia do Dośki na seans "Słodkich kłamstewek" i pognałam do "przyjaciela". Była taka ulewa, że przemokłam do suchej nitki. Dosłownie ze mnie ciekło, z każdej części mojego ciała.
   - Jak ty wyglądasz?! - Zawołał Maks, gdy zobaczył mnie w drzwiach. - Wchodź, szybko, bo się przeziębisz!
   Starałam się nie roześmiać na jego widok, ale nie wytrzymałam. Stał przede mną w szlafroku i grubych, białych skarpetach. Mówił przez nos, miał potargane włosy i chusteczkę w dłoni.
   - Bardzo śmieszne. Jestem chory, jakbyś nie widziała.
   - Ale i tak wyglądasz uroczo - puściłam mu oczko.
   - Spadaj. Zaraz dam ci coś suchego, a ty wstaw wodę na herbatę. Tam jest kuchnia - wskazał brązowe drzwi.
   Dopięłam swego. Jestem u niego, zaraz będę w jego własnych ubraniach pić z nim herbatę.
   - Kiedy będą twoi współlokatorzy?
   - Olaf wyjechał w delegację, a Bartek... Nawet nie wiem. Mam wrażenie, że kogoś ma od jakiegoś czasu, ale nie chce nam o tym powiedzieć. Znika wieczorami, wraca późno w nocy, jest taki radosny i tajemniczy jednocześnie. Jak nie on.
   - Pewnie masz rację - wstawiłam czajnik i poszłam do pokoju, do którego wszedł.
   - Mam bałagan, nie wchodź - ostrzegł na wejściu, ale nie posłuchałam. - Racja, przecież ty mnie nie słuchasz.
   - Jak mogłeś zapomnieć? - Pokiwałam głową i rozejrzałam się po pokoju.
   Każdy inaczej wyobraża sobie pojęcie "bałagan", zależy jak ma u siebie w domu. Maks na pewno bałaganu nie miał. Widziałam dużo gorsze, na przykład u Dominiki. Jej "artystyczny nieład" nie raz doprowadzał mnie i Darię do rozpaczy, ale tam się nie da posprzątać. Zajęłoby to cały dzień, a i tak za parę dni byłoby to samo. Natomiast u Maksa największy "bałagan" stanowiło niezasłane łóżko, kilka opakowań po lekach na stole, nieumyte szklanki i rzucone na krzesło spodnie oraz wszechobecne chusteczki do nosa.
   - Nie miałem siły na ogarnięcie czegokolwiek.
   - Daj już spokój, myślisz, że nie widziałam w życiu prawdziwego bałaganu? To jest pikuś.
   - Trzymaj - podał mi koszulkę The Rolling Stones. - Jest duża, nie mam dla ciebie żadnych spodni, dawno nie robiłem prania.
   - Spoko, chyba wystarczy.
   - Tam jest łazienka - wskazał głową.
   - Nie mogę się przebrać tu? - Uśmiechnęłam się nieco wyzywająco i zaczęłam rozpinać guziki swetra.
   - Dobrze, więc ja wyjdę - powiedział i szybko wyszedł.
   Roześmiałam się cicho i zdjęłam mokre ciuchy.
   - Majtki też by mi się przydały!
   - Nie dam ci moich bokserek, zapomnij!
   Pokręciłam głową ze śmiechem i założyłam dużo za dużą koszulkę. Przejrzałam się w lustrze wbudowanym w drzwi szafy i poszłam do kuchni.
   - Szczotki do włosów też nie masz?
   - Jasne, wszystkie rodzaje, jaką chcesz?
   - Obojętnie.
   Zalał herbatę w szklankach.
   - Słodzisz?
   - Cztery łyżeczki, poproszę - spojrzał na mnie zdziwiony. - No co?
   - Czemu tylko cztery? Może z dziesięć chcesz?
   - Mówisz jak moja mama - przewróciłam oczami.
   - Dogadałbym się z nią. Chcesz tu czy w pokoju?
   - W pokoju, bo masz tam radio.
   Wróciliśmy do jego sypialni. Rozmawialiśmy o mojej szkole, Maks narzekał trochę na pracę i męczącą go chorobę. Bał się, że się zarażę, ale powiedziałam, zgodnie z prawdą, że mam silną odporność i byle grypa nie jest mi straszna.

***
   Naprawdę starałem się nie patrzeć na jej nogi. PRZYRZEKAM! Ale ona jakby specjalnie je przede mną eksponowała. Musiałem przyznać, że niezły numer z tej małolaty! Prowokuje mnie i jeszcze ma takie świetne nogi...
   - Chciałaś książki - przypomniało mi się i wstałem pospiesznie z łóżka.
   - Tak, ciekawa jestem co mi polecasz.
   Udawałem, że przyglądam się tytułom, a tak naprawdę przedłużałem chwilę, w której jestem jak najdalej od niej i nie mam ochoty się na nią rzucić.
   - Myślałam, że wcześniej coś wybrałeś.
   - Zapomniałem co to było.
   - Zobaczmy... - podeszła do mnie.
   Pod moją nieobecność w pokoju chyba się spryskała perfumami, bo gdy podeszła poczułem słodki zapach. Zadziałał na mnie, o co pewnie jej chodziło.
   - A to? - Wskazała "Zbrodnię i karę". - Brzmi nieźle. Jest jakiś wątek erotyczny?
   Przełknąłem ślinę.
   - Nie... Skąd taki wniosek?
   - Nie wiem, tak po prostu. To dalej...
   Spojrzałem na jej profil. Ma śliczną buzię. Taką świeżą, bez żadnej skazy. Dziewczęcą. I ma pieprzyk na dole prawego policzka, prawie przy szyi...
   Doszedłem do wniosku, że ta oto szesnastolatka, stojąca koło mnie w samej koszulce, i to jeszcze mojej, niezaprzeczalnie i nieodwołalnie mi się podoba. I gdyby nie różnica wieku między nami, ująłbym jej twarz w dłonie i złożył gorący pocałunek na jej słodkich ustach (gadam jak potłuczony).
   - Co tak patrzysz?
   Przyłapała mnie. Szukałem jakieś wymówki, gdy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka.
   - O, cholera - spanikowałem.
   - Kochanie? - To Dorota. Przekląłem po cichu. Jeszcze jej mi tu brakowało!
   - Zakładaj spodnie, szybko - rzuciłem Ali pierwsze spodenki, jakie wpadły mi w ręce i wyszedłem z pokoju.
   - Cześć - przywitałem się. Dorota weszła z Bartkiem.
   - Hej, kotku. Przywiozłam ci rosół - cmoknęła mnie w policzek.
   - Mamy gościa? - Zapytał mój współlokator, gdy zobaczył buty Alicji.
   - Właściwie...
   - Cześć - Ala wyszła nieśmiało z mojego pokoju.
   - Alicja? Co ty tu robisz?
   Znali się! Tylko skąd? Spojrzałem na nią z pytającą miną, a jej uśmiech nie zniknął nawet na sekundę.
   - Kto to jest? - Włączyła się Dorota. - I czemu jest w twoich ciuchach? - Patrzyła prosto na mnie.
   - Przyszłam do Bartka, a po drodze złapała mnie ulewa i wszystko miałam mokre.
   - Ale kim ty w ogóle jesteś? - Nie odpuszczała ruda.
   - Córką kobiety, z którą się spotykam - poinformował nas Bartek, a wtedy wszyscy na niego skierowali wzrok.
   - Córką? To ile ona ma lat?
   - Szesnaście - odpowiedziała Ala, choć pytanie nie było do niej skierowane.
   - Nie ty, twoja mama.
   - Jest trochę starsza ode mnie...
   - Trochę? - Prychnęła Dorota.
   - Jakiś problem? - Nastolatka skrzyżowała ramiona i spojrzała wyzywająco na moja dziewczynę.
   - Ja go nie mam, ale ty zaraz możesz mieć - zrobiła ten sam gest co Alicja.
   - Bartek, weź Alę do siebie, a ty daj ten rosół - zarządziłem, objąłem Dorotę w pasie i zaciągnąłem do kuchni.

   Ala niedługo potem wyszła, a Doroty pozbyłem się dopiero dwie godziny później. Uparła się, że chce ze mną posiedzieć i obejrzeć film. Nie miałem nic do gadania. W trakcie zacząłem udawać, że śpię, więc Ruda skończyła oglądać i poszła, przedtem opatulając mnie szczelnie kołdrą. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, wstałem i poszedłem do pokoju Bartka.
   - A więc to tak? Mi odradzasz spotykanie się z młodszą, a sam umawiasz się z rozwódką z nastoletnią córką? Nieźle.
   - Samo wyszło... Próbowałem z tym walczyć, ale Anna mnie uszczęśliwia.
   - A co, jeśli Alicja też mnie uszczęśliwia?
   - To co innego? Ona jest nieletnia.
   - Za to twoja kobieta, przypominam ci, jest po rozwodzie i ma dziecko.
   - Dziecko, z którym ty się umawiasz w naszym mieszkaniu, pod niczyją nieobecność. Masz szczęście, że to była akurat Ala, bo nie wiem, jakbyś wybrnął. Wiem dobrze, że nie przyszła tu do mnie, nie zna mojego adresu.
   - Przyjaźnimy się!
   - Dlatego paradowała przed tobą w samej koszulce i majtkach?
   - Miała spodenki.
   - Założone tył na przód. Od razu się skapnąłem, że przed chwilą je założyła.
   Westchnąłem.
   - Bartek, ja się staram o niej nie myśleć w ten sposób, ale nie potrafię. Ona pociąga mnie bardziej niż moja prawie trzydziestoletnia kobieta. Kobieta, która jest obiektem westchnień w całym biurze.
   Mój kumpel pokręcił głową, ale powiedział coś, co mnie bardzo zaskoczyło:
   - Więc nie walcz z tym. Ona już zawsze ci się będzie podobać. Albo zerwij z nią kontakt, albo wejdź w to całym sobą. Ja tak zrobiłem i teraz nie żałuję - uśmiechnął się do siebie. - Tylko nie skrzywdź jej, bo ja ciebie skrzywdzę.
   - Dobrze - roześmiałem się. - Ale nigdy nie powiem do ciebie "tato".
   - Spróbowałbyś.

***
   Maks miał nadzieję, że wszystko się ułoży. Trzymam za nich kciuki, ale ręki bym nie dała sobie za nich obciąć. Przed nimi więcej przeszkód, niż myślą. Co z tego, że Maks zrozumiał (w końcu), że kocha Alę? I co z tego, że Ala osiągnęła swój cel? Choć jeszcze o tym nie wie. I nie wiadomo, czy się dowie... Życie to pasmo niespodzianek, nieodwracalnych błędów, straconych szans i pogrzebanych marzeń. Życia nie oszukasz. Co najwyżej to ono może z ciebie zadrwić.
   Ale na razie żyjmy nadzieją, że się ułoży, a co będzie dalej... Los pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz